Morawy stały się emocjonującym zagłębiem pét-natów, a ich popularność w tej części Europy Wschodniej wzrosła zwłaszcza w ostatnich latach. Dziś przyjrzymy się dwóm bąbelkowym delikwentom od nieocenionego Richarda Stávka – chyba największego oryginała i nonkonformisty wśród czeskich naturalistów. Ale na początek trochę wiedzy na temat samego musowania.
Pét-nat brzmi modnie, ale co to jest?
Pét-nat to skrót od francuskiego terminu pétillant-naturel – wina „naturalnie musującego”. Naturalność pét-natów związana jest z metodą ich wytwarzania, tak zwaną méthode ancestrale. To technika przodków, zdecydowanie bardziej tradycyjna i historyczna niż typowa „metoda klasyczna” wypromowana przez Szampanię. Metoda ta jest najprostsza, można stwierdzić, że wręcz pierwotna, na pewno najstarsza i bezsprzecznie najbardziej naturalna. Produkcja pét-natów skupia się na dokończeniu pierwotnej fermentacji wina już w butelce (w kontrze do najpopularniejszej wśród win musujących refermentacji wina, a także jego dodatków). Przekładając na ludzki język – winiarz pozostawia w butelce drożdże fermentacyjne, które nadal „pracują” i zjadają naturalny cukier występujący w gronach, doprowadzając do wytworzenia się naturalnych bąbelków w butelce. W związku ze swoim nieco dzikim rodowodem pét-nat potrafi zaskoczyć przy otwieraniu flaszki niejednego amatora pienistych wrażeń. Włącznie z wybuchająca zawartością, co nieraz kończy się utratą nawet 1/4 zawartości butelki. Harcerzu, uważaj zatem przy otwieraniu swoich naturalnych musiaków!

Twórca dzisiejszych bąbli – Richard Stávek – to jeden z najbardziej pozytywnie zakręconych winiarzy na Morawach. Oficjalny start jego małej firmy rodzinnej nastąpił w 2008 roku, jednak pierwsze winiarskie próby zaczęły się już w pierwszej połowie lat 90. Ryszard od 2009 r. przeszedł na produkcję w 100% ekologiczną, zasadził wówczas m.in. sady i grunty orne. W piwnicy skupia się na tradycyjnych, wręcz antycznych metodach np. ugniataniu całych winogron boso, fermentacji winogron z szypułkami, fermentacji w drewnianych kadziach, ograniczeniu lub nieużywaniu siarki. O braku filtrowania win i pozostawianiu wszelakich osadów nawet nie wspomnę, bo to przecież u Ryśka oczywiste. Gospodarstwo Stávka spełnia też wymogi ekologicznej agroturystyki z prawdziwego zdarzenia. Oprócz win Rysiek produkuje kozie sery, miód, dżemy, nalewki, ocet winny, uprawia także warzywa. Świat nie zapomni o nim jednak dzięki czemu innemu – fantastycznym, jedynym w swoim rodzaju winom pomarańczowym.

Przyjrzyjmy się jego dwóm pét-natom, białemu i czerwonemu, które – co zaskakujące – okazały się najmniej musującymi winami tej kategorii, jakie kiedykolwiek próbowałem. Stávek Pet’nat vol. 7 (100% chardonnay) to musiak na pomarańczowo. W oku mętny, wzburzony, pełen drożdżowych farfocli. Pachnie skórką pomarańczy, białą brzoskwinią, dojrzałą gruszką i ananasem. Przy otwieraniu butelki obyło się bez erupcji, musowanie jest, ale drobne, niemal niezauważalne – rzekłbym mgliste. W smaku szalona ekspresja czystego owocu (gruszka, brzoskwinia). Wino jest radośnie soczyste, gładkie w smaku, lekko kwaskowe, z wspaniałomyślnym niskim alkoholem (9%). Morawskie glou glou? Cena 87 zł. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/ 6)

Niezłym zaskoczeniem jest też czerwony Stávek Pet’nat vol. 8. To 100% endemicznej, odmiany andré (krzyżówki blaufränkisch z saint laurent). Kolor mętny, buraczkowy. W nosie czarna porzeczka i dojrzałe maliny. Takie też są usta – malinowe, ziarniste, z lekką kwasowością i apetycznym, czerwonym owocem. Co ciekawe, brak tu musowania i pijąc to, pyszne skądinąd wino naturalne, ma się wrażenie obcowania z wyciśniętym na świeżo sokiem z ledwo, co zerwanych z krzaka malin. Wrażenie tym bardziej niebezpieczne, że ponad 10 wolt spogląda na nas z kontretykiety. Cena 75 zł. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)
Oba wina zakupicie w butikowym, autorskim imporcie Filipa Ługowskiego – Wino.grono.
Andre nie jest odmianą hybrydową. To vitis vinifera.
PolubieniePolubienie
Faktycznie. Dzięki za czujność, poprawione 😉
PolubieniePolubienie