Przyjeżdżając na Pico „dostajecie co chcecie”. Spodziewacie się wyrastającego ponad dziewięć azorskich wysp czubka wulkanu, szczytu spowitego w chmurach, wietrznej, chimerycznej, czasem deszczowej pogody? To wszystko tu jest. Wypatrujecie mineralnych, słonych, szorstkich, pikantnych, a zarazem czystych jak krople oceanu win? Nie będziecie zawiedzeni. O serwis tego ostatniego od wielu, wielu lat dba tutejsza spółdzielnia i zarazem największy producent w tej strefie Atlantyku – Cooperativa Vitivinícola da Ilha do Pico.
Do Pico Wines (skrócona, marketingowa nazwa kooperatywy) z reguły wbija się w stylu dość typowym dla dużych spółdzielni. Pracy, jak zawsze, jest dużo, trudno o spotkanie z głównym winemakerem Bernardo Cabralem (odpowiada też za wina w projekcie Eruptio), czy dłuższą chwilę refleksji nad kieliszkiem. System degustacji oparty jest na sprawdzonym patencie wejście-wyjście, gdzie turyści/ fani wina odwiedzają winiarnię, próbują kilka sampli w winebarze, robią zakupy i tak w kółko. Znacie to, stereotypowy enoturystyczny „Dzień świstaka”. Tym bardziej doceniam tę dłuższą chwilę poświęconą mi przez António Brito – prawą rękę głównego winemakera Pico Wines. Mam z tym sympatycznym młodym wilkiem enologii (transfer z Minho) jakieś 1.5 godziny i kilka zacnych butelek na stole. Nie widzę tego inaczej, to czerwcowe, choć lekko pochmurne wczesne popołudnie na Pico musi się zacząć dobrze.

O samym Pico i historii tutejszego winiarstwa pisałem już przy okazji pierwszej relacji z wyspy. Tym razem skupmy się więc na samym producencie.
Cooperativa Vitivinícola da Ilha do Pico – w zjednoczeniu siła
Cooperativa Vitivinícola da Ilha do Pico powstała w 1949 roku z inicjatywy 21 winiarzy, co daje doświadczenie w uprawie winorośli bliskie 70 lat. Spółdzielnia zlokalizowana w miejscowości Madalena na Pico zrzesza dziś większość winogrodników z wysp na środku Oceanu Atlantyckiego. Obecnie jest ich ok. 283. Łączny areał członków projektu to aktualnie ok. 500 hektarów. Spółdzielnia rozpoczęła produkcję w 1961 r. od odmian Arinto dos Açores, Terrantez do Pico i Verdelho. Pierwsze wino CVIP o nazwie „Pico” zostało wprowadzone na rynek w 1965 r.
Głównym celem powstania kooperatywy było odzyskanie dawnej świetności i chwały tutejszego winiarstwa. CVIP w 1972 r. stała się niezbędna także do produkcji wina z czerwonych odmian (merlot czy syrah), a ze względu na opłacalność, narodziły się nowe etykiety, które również zaznaczyły historię wyspy. W 2017 r. do kooperatywy dołączył enolog Bernardo Cabral, co poskutkowało niemałą rewolucją w ofercie, gdy wprowadzano pierwsze wina jednoodmianowe, podkreślające wulkaniczne terroir wyspy. Spółdzielnia kontynuuje także produkcję wysokiej jakości tradycjnych win wzmacnianych, czego dobrym przykładem są „Licoroso 10 Anos” i „Licoroso 20 Anos”.


Line up degustacji:
Dzięki uprzejmości António spróbowałem 9 butelek z portfolio producenta.
Pierwsza z bieli Pico Wines Terras de Lava Branco 2019 (blend Arinto dos Açores, Terrantez do Pico, verdelho) fermentowała w kadzi ze stali nierdzewnej na drobnym osadzie przez 4 miesiące, po czym wino zostało zabutelkowane. W aromacie nuty cytrusów (limonka, skórka grejpfruta) spleciona z nutą krzemienia i alg morskich. W ustach masa świeżości i wulkanicznej mineralności, zajmujący słony, kwaskowy finisz. Ocena: **** (dobre – 4/6).
Pico Wines Frei Gigante 2018 to także miks Arinto dos Açores, Terrantez do Pico i verdelho. Grona podobniejak w poprzedniej etykiecie fermentowały w zbiornikach ze stali nierdzewnej, tyle, że tu dojrzewały na osadzie przez 6 miesięcy. Mineralno-atlantycki nos z nutami skórki cytryny i limonki. W ustach zdecydowanie więcej struktury i bardziej wykręcona, słonawa mineralność. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6).


Reprezentant linii jednoszczepowej Pico Wines Verdelho do Pico 2019 fermentował w 80 proc. w kadziach ze stali nierdzewnej i w 20 proc. w używanych beczkach. Spędził 6 miesięcy na osadzie. Nos naznaczony limonką, grejpfrutem i brzoskwinią, do tego bryza morska i krzemienny oddech wulkanu. W smaku więcej powagi, uderzenie kwasowości w zdecydowanym, słonym stylu. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6).
Na przełamanie koloru Pico Wines Terras de Lava Rosé 2019 (miks merlot i syrah). To istny różowy krzyk wulkanu. Zaskakująca mieszanka świeżych truskawek, malin i… wodorostów. Dość proste, ale gładkie i dobrze odświeżające. Super bezpieczna opcja dostępna niemal we wszystkich sklepach i restauracjach archipelagu. Ocena: **** (dobre – 4/6).
Pierwsza z czerwonych propozycji Pico Wines Terras de Lava Tinto 2019, czyli niedzielnemu konsumentowi nie kojarząca się z Azorami mieszanka merlot i syrah, to jeden z moich faworytów degustacji. Wyrazisty aromat dojrzałych czerwonych owoców, z delikatną nutą kakao. Przyjemna, ożywcza kwasowość, dość miękkie taniny i długi finisz. Spółdzielnia bezsprzecznie umie w czerwone. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6).
Jednoszczepowe Pico Wines Terras de Lava Merlot 2019 leżakowało przez 12 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu. W nosie aromat maliny, czarnej porzeczki, truskawki oraz szczypta warzyw w dymnej zasłonie. Gładka tanina, zadowalająca niezła kwasowość i całkiem długi finisz. Merlot, a jakby nie merlot. Ocena: **** (dobre – 4/6).
Za sprawą kolejnej pozycji przechodzimy do win wzmacnianych. Lajido do Pico Fine Old Reserve 2007 to verdelho i Terrantez do Pico (18% alk.). W procesie winifikacji przerwano fermentację alkoholową z dodatkiem spirytusu winnego, następnie wino dojrzewało przez 5 lat w beczkach z używanego dębu amerykańskiego. Cukier na poziomie 80 g/l. Nos intensywny – kandyzowane morele, aromaty orzechowe, suszone figi. Niuch zarówno świeży, jak i harmonijny. Zdecydowana kwasowość i mocny posmak. Ocena: **** (dobre – 4/6).

Pico Wines Lajido Pico Superior 2003 to dla mnie odkrycie degustacji, a zarazem wielkie, choć dość osobliwe zaskoczenie. Verdelho o woltażu 17.5%, prawdziwy oryginał w stylu old fashioned. Fermentacja przebiegła tu w używanych beczkach z dębu amerykańskiego, potem jeszcze 4 lata leżakowania także w beczkach i, rzecz jasna, dodatek spirytusu winnego. Nie jestem fanem tego typu rustykalnych, wzmacnianych, wręcz „domowych win”, a tu proszę. Z jednej strony likierowe, z drugiej tylko 8 g cukru resztkowego, więc jest bardziej wytrawne, niż byśmy się spodziewali. Wiejska ekspresja w stylu „tak jak dawni Azorczycy przygotowywali wina”. Intensywne, złote w barwie, z aromatami przejrzałych żółtych owoców (brzoskwinia, morela, gruszka), skórki cytryny, grejpfruta, herbaty rumiankowej, z nutą prażonych przypraw. Esencjonalne i złożone, nieco utlenione. W smaku jest ciepłe i wytrawne, przypomina potężną ewolucję beczek z amerykańskiego dębu, ale ma też świetną kwasowość i gorycz, tak jakby przegryzać nasiona pestek niedojrzałych winogron. Tradycyjnie pite jako aperitif lub dodatek do serów. Mega ekspresja, z jednej strony „wiejskie”, z drugiej okrągłe. Znakomity dziwak z Pico. Jak szept starych czasów. Nie w moim stylu, ale intrygujące i zaskakująco smaczne. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6).
Ostatnie w stawce Pico Wines Licoroso 10 Anos to ponownie wino wzmacniane z czystego verdelho (17.5%). Fermentacja przerwana dodatkiem spirytusu winnego. Leżakowanie w starych dębowych beczkach przez 10 lat. Cukier na poziomie 60 g/l. Nos przynosi słodką brzoskwinię, przegrzane od słońca cytrusy, miód i migdały w słono-morskim anturażu. Jest bardziej likierowe, niż poprzednicy, pełne ciała, choć dość pluszowe. Odczuwalną słodycz ładnie równoważy niespodziewana tu kwasowość. Długi, naprawdę trwały finisz. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6).
Wizyta u największego producenta win nie tylko na Pico, ale i na całych Azorach, skłania mnie do lapidarnej refleksji. Kooperatywa kooperatywą – są duzi jak na azorskie warunki – ale dowożą i to dowożą w bardzo dobrym stylu. Warto im zaufać.
Na Pico „dowieziony” zostałem za swoje. W Cooperativa Vitivinícola da Ilha do Pico degustowałem dzięki uprzejmości producenta. Wina nie są oficjalnie dostępne w Polsce.







Cooperativa Vitivinícola da Ilha do Pico w obrazkach / Fot. Piotr Wdowiak