Tak, jak bardzo kocham Tokaj, tak trudno pozbyć mi się wrażenia, że przez wiele lat – nawet licząc od wytrawnej rewolucji zapoczątkowanej furmintem Istvana Szepsy’ego z siedliska Úrágya – był konserwatywnym zakątkiem winiarskich Węgier. I żeby było jasne, nadal nim (zazwyczaj) jest. Tym bardziej miło mi donieść, że pojawiają się kolejne jaskółki zmian. Poczynając od win musujących robionych metodą tradycyjną (pezsgő), poprzez pomarańcze, kończąc na… Tak, tak, moi drodzy – pét-natach. Zresztą, kto dziś nie myśli o naturalnych musiakach?
Podczas niedawnej wizyty w Tokaju spróbowałem trzech – z tego, co wiem to obecnie jedynych – bąbli tworzonych tu metodą ancestrale (pradawną). Dzikich i dosłownie wybuchowych, co należy podkreślić – wymagających niemałej wprawy w otwieraniu kapsla. Każda z tych butelek stworzona została przez młodego winiarza i każda przez kobietę. Przypadek? Nie sądzę.

Pierwsza propozycja to – w pewnych kręgach kultowe już „cloudy wine” – Szóló Boogie 2019, czyli pierwszy w historii pét-nat z węgierskiego Tokaju (100% furmint). Pamiętam jak próbowałem go po raz pierwszy dwa lata temu podczas warszawskiej degustacji, wydawał się wówczas podniecającym powiewem świeżości. Już wtedy zrobił na mnie ogromne wrażenie wzburzoną, niefiltrowaną fakturą oraz sporą ilością drożdżowych farfocli. O rok świeższe bąble częstują nutą gruszki, żółtego jabłka i brzoskwini. Choć przy otwieraniu wybucha z impetem aktywnego wulkanu, to w kieliszku mamy już drobną perlistość i wyraźnie wytrawne usta z mocno kwaskowym, jabłkowo-cytrusowym posmakiem. Kapitalne wytrawne odświeżenie na lato. Cena – 5000 HUF na miejscu. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)

Twórczynią Boogie jest Tímea Éless z Szóló, uprawiająca na 7 ha wokół wioski Tállya furminta i harslevelu w winnicach Tökösmály, Bártfai, Sípos i Palota. Nasadzenia mają 60-80 lat. Tímea od samego początku uprawia winorośl w harmonii z naturą, bez użycia środków chemicznych i unikając całkowicie syntetycznych pestycydów. Eless chcąc zachować czystość owoców, fermentuje je m.in. w porcelanowych jajach i zbiornikach ze stali nierdzewnej. Winnica przechodzi na uprawę biodynamiczną (bez certyfikowania).
Drugi musiak przyrządzony został przez młodziutką Dorkę Homoky. Dorka pierwotnie próbowała „uciec” od rodzinnej tradycji (wyjeżdżając i studiując w Budapeszcie filmoznawstwo oraz filozofię), ale ta sama siła rodzinnych powiązań sprawiła, że zdecydowała się jednak wrócić do Tállyi. A tradycja jej przodków jest niebagatelna – początki winogrodnictwa sięgają tu jeszcze 1886 roku. Po odbyciu zagranicznych praktyk, powróciła do Tokaju, zaczęła wspierać rodziców, a od pewnego czasu tworzy także wina pod własnym imieniem i nazwiskiem. Rodzina Homoky uprawia 10 ha ziemi w siedliskach Bártfai, Görbe, Hetény, Kővágó, Palota, Pipiske, Nyergesek, Nyírjes, Sas alja w Tállya oraz małą parcelę Suba-dűlő w Mád.

Cudownie mętne od drożdży Homoky Dorka Pét-Nat Furmint-Harslevelu 2019 cechuje duża perlistość i wybuchowość (a jak!). W zapachu polne zioła, żółte jabłko, gruszka i brzoskwinia. Mamy tu wyraźnie mineralny sznyt i wysoką kwasowość zamknięte w kremowych ustach (o jabłkowo-cytrusowym posmaku). Świeże, charakterne bąble. Cena – 6000 HUF na miejscu. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)

Trzecie bąble wyszły spod ręki TR Tállya (Tállyai Radikálisok) – dość młodego projektu, który pomimo jednoznacznej nazwy swoją siedzibę ma w tokajskim Mád (ale uprawy w Tállya). Radykałowie z Tállya to trzech młodych zapaleńców, którzy w 2012 roku postanowili zająć się produkcją wina. Na areale 3,5 ha w sposób ekologiczny uprawiają 15-40-letnie winorośle w winnicy Palota. Celem założycieli jest ustanowienie i utrzymanie różnorodności biologicznej środowiska. Nie używają tu żadnych chemicznych pestycydów, a jedynie opryski kontaktowe w celu zbudowania naturalnej ochrony winorośli i wzmocnienia ich układu odpornościowego. Jedną z kluczowych postaci projektu jest współwłaścicielka, odpowiedzialna za wino i marketing – Anikó Kada.

Ich premierowe TR Tállya Pét-Nat 2019 to podobnie jak u Dorki mieszanka furminta z harslevelu. Faktura rozkosznie mętna. Nos częstuje nutą pigwy, gruszki oraz brzoskwini. Usta są bajecznie hedonistyczne. Sporo tu radosnego owocu oraz trzymanej w ryzach kwasowości z zaakcentowanym cukrem resztkowym. Wulkaniczną etykietę dobrano idealnie – przy otwarciu butelki ratuj się, kto może – wybucha podobnie jak flaszka z Szóló. W kieliszku już jednak drobne musowanie, ale przede wszystkim dużo przepysznego picia. Jestem bardzo na tak. Pierwsza edycja pét-nata niestety ekstremalnie limitowana – powstało zaledwie 180 sztuk. Cena – 6000 HUF na miejscu. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)

Po węgierskiej stronie Tokaju pét-naty stają się powoli nowym stylistycznym nurtem i ekscytującym powiewem świeżości. Zaczęło się od dziewiczej próby Timei Éless, za nią podążają już inni, choć co ciekawe na razie tylko kobiety. Jedno jest pewne – tradycyjny (przez wzgląd na historię) Tokaj powoli zaczyna wymykać się stereotypom. Lubię tam dziś oddychać, nawet jeśli na razie to dopiero początek nowego.
Win od Dorki Homoky i TR Tallya nie ma niestety w Polsce. Szóló od niedawna importuje warszawskie Wine & People.