To już będą ze dwa lata, jak zauroczyły mnie winne Czechy. Gdy jest mi źle i trudniej o powiewy optymizmu, lubię zajrzeć na Morawy. A, że obecnie niespokojne czasy wymagają od nas samodyscypliny, a mobilność zredukowana została niemal do zera, to lubię tam wpaść choćby dzięki winu.
W te święta odnalazłem wiele przyjemności w trzech butelkach sprowadzanych do Polski przez nieocenionego Zbigniewa Gluzę z Wino z Moraw. Trzy wina, dwa spojrzenia na winiarstwo: w pełni naturalne i organiczne (Dlúhé Grefty, Milan Nestarec), jak i bardziej konwencjonalne (Sonberk). Trzy wina, trzy modele biznesowe: butikowy areał i produkcja, prężnia działająca „modna” winiarnia średnich rozmiarów oraz duży wielohektarowy projekt. Wszystkie łączy jedno – poszanowanie dla charakteru terroir i dbałość o wysoki faktor pijalności.
Jaroslav Tesařik i jego rodzina od 2013 roku opiekują się niewielkim areałem 1,5 ha we wsi Mutěnice. Jego misją jest odnalezienie tutejszego terroir, czemu może sprzyjać dość wiekowa winnica – datuje się ją na 1959. Tesařik twierdzi, że jako młody programista zajął się winiarstwem, żeby choć na moment oderwać się od komputera. Dziś urzęduje na 8 różnych małych poletkach, a wszystkie działania na roli wykonywane są w pełni organicznie. Uprawia się tu müller thurgau, neubergera, gewürztraminera, pinot gris, pinot blanc, rieslinga, saint laurenta, blauer portugiesera i pinot noir. Całkowita roczna produkcja wynosi 5000 butelek rocznie.

Wyciśnięty z rieslinga pét-nat Dlúhé Grefty Helena 2019 (60 zł) olśniewa już od pierwszego wejrzenia barwą mętnego soku z gruszek. Cudne u tego producenta są i etykiety. Ta na Helenie też oczaruje niejednego. Musiak jest niefiltrowany i pachnie naturą, aż miło. Nos charakteryzuje się skórką pomarańczy, owocami egzotycznymi (głównie ananas) i dojrzałą gruszką. Usta rozkoszne z drobnymi bąbelkami. Delikatna kwasowość i gładkie ciało wypełnione buchającą soczystością owoców egzotycznych i gruszki. Pychotka. I jak zawsze przy pét-nat-ach – uważajcie przy otwieraniu. Mój nieśmiało eksplodował. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)
Milan Nestarec dość szybko stał się jedną z najjaśniejszych gwiazd czeskiego winiarstwa. Wszystko zaczęło się w 2001 r., gdy ojciec Milana posadził 8 ha winorośli w dwóch miejscowościach – Moravský Žižkov i Velké Bílovice. Milan w międzyczasie studiował winiarstwo u Aleša Kristančiča z Movia, gdzie przyuczał się do wytwarzania białych win fermentowanych na skórkach. Po latach nauki butikową wówczas winnicę przejął od ojca i rozpoczął nieśmiałe eksperymenty z winami naturalnymi. Poza winami macerowanymi na skórkach, produkował także butelki konwencjonalne z klasycznych morawskich odmian neuburské (neuburger), müller thurgau, zeltlinské zelené (grüner veltliner), ryzlink rýnský (riesling), rulandské modre (pinot noir), czy zweigeltrebe (zweigelt). Dziś licząca 15 ha winiarnia tłoczy wina w pełni naturalne, a do palety uprawianych szczepów doszły też kolejne międzynarodowe takie jak chardonnay, czy pinot blanc. Nie stosuje się tu herbicydów, a praca z winoroślami jest w pełni ekologiczna. Wszystkie pozycje z szerokiej oferty (świetne hipsterskie etykiety) fermentowane są spontanicznie i zazwyczaj winifikowane w dębowych i akacjowych beczkach.

Milan Nestarec Juicy Fruit 2016 (89 zł) to duet pinot blanc z chardonnay (50/50) i zarazem osobliwa naturalna biel zdradzająca inklinację do wina pomarańczowego. Sok fermentuje w trzyletnich 600-litrowych beczkach przez około 3 tygodnie. Połowa wina maceruje na skórkach przez 7 dni. Dojrzewanie odbywa się w tych samych beczkach przez 25 miesięcy. Wino jest butelkowane niefiltrowane, nieklarowane i bez dodatku siarki. W oku mętny, jasny bursztyn. Czytelna nazwa „soczysty owoc” zobowiązuje i nie zawodzi. Wino z gatunku mega aromatycznych. Pachnie kwaśnym jabłkiem, owocami egzotycznymi, cytrusami i białym kwieciem. Usta o średniej, acz treściwej budowie. Juicy fruit jest mocno wytrawne, wibruje bezczelną kwasowością i wymierza lewy sierpowy energetyczną owocowością (jabłka, cytrusy). W tle charakterystyczna dla „pomarańczy” tanina spuentowana słonawym, długim finiszem. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)
Źródła historyczne donoszą, że Sonberk został zasadzony winoroślą już w XIII wieku, a dzięki idealnej lokalizacji i południowej ekspozycji w winnicy narodziło się znane wino. W XVI trunki spod stóp Sonberk zyskały tak dobrą jakość i renomę, że Jego Królewska Mość król czeski Ludwik Jagiellończyk zażyczył sobie, by dostarczano je na Zamek Praski. Tradycja starożytnej winnicy, która dawała wina królewskie, została przywrócona w 2003 roku, gdy założono tu, w okolicy miejscowości Popice, nowoczesną winiarnię. W maju 2008 roku powstał nowy budynek zaprojektowany przez Josefa Pleskota (AP Atelier, Praga), z przepięknym widokiem na Wzgórza Pálava. Na 40 hektarach uprawia się tu w sposób zrównoważony rieslinga, pálavę i traminera. Roczna produkcja to 150.000 butelek, tylko białe odmiany.

Jasnozłoty Sonberk Riesling 2015 (60 zł) pachnie dojrzałą morelą, kwiatem lipy i nutą petrolu. Usta są wyraźnie dojrzałe, a nawet lekko zmęczone i ma się wrażenie, że już powoli na linii schodzącej. Nadal mamy tu jednak kozacką kwasowość, surową poetykę, owoc spod znaku przejrzałej moreli oraz pikantną i goryczkową końcówkę. Ocena: **** (dobre – 4/6)
Jeśli więc szukacie pocieszenia w tych trudnych czasach, to radość – zapewniam – przyniosą wam butelki z Moraw. Ich szeroką ofertę w przystępnych cenach, w tym wiele win naturalnych, znajdziecie u importera Wino z Moraw.