Zjednoczone stany szomlońskości – powrót do Somlói Apátsági Pince

Jeśli w węgierskim Somló jest jakiś producent, do którego z wypiekami na twarzy zawsze wracam myślami – to jest nim Somlói Apátsági Pince. Ich wina poprzez swoją różnorodność, wulkaniczny temperament i wyrazistość są dla mnie od lat najlepszym ucieleśnieniem zjednoczonych stanów szomlońskości. Nie dziwi więc fakt, że jeśli tylko mam sposobność, aby wrócić tam dosłownie, to moja radość jest podwójna.

Okazja nadarzyła się podczas ostatniej pandemicznej odwilży w sierpniu ubiegłego roku, kiedy to po raz ostatni granica z Węgrami była otwarta dla Polski. W odwiedziny do winiarza Tibora Fazekasa wybrałem się wspólnie z Michałem z bloga Niewinne Podróże.

Malownicza winnica pod wulkanem © Piotr Wdowiak

Dla przypomnienia – kilka słów o samym projekcie. Nazwa Somlói Apátsági Pince to z węgierskiego – w wolnym oldskulowym tłumaczeniu – „Szomlońska Winnica Opacka”. Nazwa ta ma swoje historyczne uzasadnienie. Jest prawdopodobne, że teren dzisiejszej winnicy na południowych zboczach wulkanu był w posiadaniu mnichów w czasach średniowiecza. Pewne jest to, że na XVIII-wiecznych mapach widoczny jest już budynek winnicy, która w XIX w. stała się własnością opactwa benedyktyńskiego z Pannonhalmy. W XX w. winnicę przejęła rodzina Fazekasów, niestety następnie nastał komunizm, areał został rozparcelowany, a opacka winnica popadła w zapomnienie. Do czasu. W 2001 r. ruszył projekt odrestaurowania winnicy, a ostatni wnuk rodziny Fazekasów – Tibor – dołączył do zespołu Zoltána Balogha, inżyniera, którego dziadkowie też posiadali winnicę w Somló. Zoltán zarządza dziś 4 hektarami ziemi, na której wraz z Tiborem uprawiają głównie juhfarka, furminta, hárslevelű, olaszrizlinga i traminera. Ale jak się okazuje – nie tylko (o czym w dalszej części tekstu). Wychodzi z tego około siedem tysięcy butelek rocznie – mamy tu więc nadal do czynienia z butikową winiarnią. Zgodnie z polityką winiarni grona zbiera się ekstremalnie dojrzałe, niekiedy nawet przejrzałe. Fermentacja jest spontaniczna i przebiega bez kontroli temperatury. W kolejnym kroku wina leżakują rok w dębowych kadziach, a następnie rok w butelkach. Od 2017 uprawy są organicznie (z certyfikacją). Trwają prace nad odnowieniem starej, opackiej piwnicy.

Tu muszę wam zdradzić główny cel naszej rewizyty w Somlói Apátsági Pince. Otóż od ubiegłego roku Balogh z Fazekasem postawili mocniej na nowości i poszerzyli ofertę swoich win, proponując jednoparcelowe juhfarki, reńskiego rieslinga, wino pomarańczowe, a także butelki z rzadkich węgierskich odmian. Wszystko w ekstremalnie limitowanych ilościach (po kilkaset butelek max). I co wam będę dużo pisał – wizyta w Somló stała się nagle najwyższą koniecznością.

Degustację rozpoczęliśmy od pierwszej pomarańczki w historii producenta. A, że wiecie jak je lubię, to możecie sobie tylko wyobrazić moje emocje przed pierwszym kieliszkiem. W aromacie Olaszrizling Orange 2018 dominuje pigwa, brzoskwinia, miód kwiatowy i skórka pomarańczy. W oku jasno złote. Mamy tu przyjemną ewolucję, solidną strukturę, charakterną taniną, a także wciąż sporo owocu (pigwa, biała brzoskwinia) oraz dość miłosierną kwasowość. Piękna słoneczno-jesienna poetyka szomlońskiego oranża. Nie zawodzi. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6). Następny w kolejce „orzeł w koronie Somló”Juhfark 2018 – to prawdopodobnie najlepszy „owczy ogon” w historii producenta. Na pierwszy plan wybijają się aromaty dojrzałej moreli, żółtych śliwek, miodu, skórki pomarańczy i polnych ziół. Usta przełamane cukrem resztkowym (12,3 g/l) są pełne, soczyste z silnie zarysowanym owocem (morela, skórka pomarańczy), a także nutami miodu, ziół i dymu. Przy tym świetnie zrównoważone i w punkt kwasowe. Znać rękę mistrza. ****** (znakomite – 5.5/6). W dalszej kolejności mieliśmy możliwość spróbowania dwóch juhfarków z pojedynczych parceli. Jeśli poprzednik to dr Jekyll to Juhfark Válogatás Ragalja-dűlő 2018 z pewnością zasługuje na miano Mr. Hyde’a. W aromatach odnajdziemy krzemień, rumianek, mineralność spod znaku mokrej skały, a do tego szczyptę limonki i żółtych owoców. W ustach kwasowy zadzior, masa charyzmy i lekko diabelski sznyt. Ocena: **** (dobre – 4/6). Juhfark Válogatás Kűkép-dűlő 2018 to znowu powrót do owocowości. Pachnie dojrzałą gruszką, suszem owocowym (morela, brzoskwinia) i nutą polnych ziół. Powabne jędrne ciało z wyraźnym cukrem resztkowym i rasową kwasowością. Ani się spostrzeżemy, a gładziutko przechodzi w klimaty półsłodkie. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6).

Line up jakich mało © Piotr Wdowiak

Sarfeher Korsós 2019 pochodzi ze starej odmiany uprawianej głównie na Wielkiej Nizinie Węgierskiej. Oprócz produkcji win spokojnych jest również używany do produkcji musiaków. Gagatek spod ręki Tibora spędził 9 miesięcy w amforze. W nosie słodkie aromaty żółtego jabłka, dojrzałej gruszki. W ustach świetna równowaga, a także lekko żywiczno-zielone usta. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6). Kolejna perła w koronie producenta – Hárslevelű 2018 tym razem nieco zawiodła. Pachnie przejrzałym jabłkiem, brzoskwinią, mamy tu też nuty polnych ziół, jesiennych spadów i liści. W smaku ekstraktywne, ale z szorstką kwasowością i taniną. Myślę, że czas zrobi swoje. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6). Przedostatnie Rajnai rizling 2018 to, jako się rzekło, pierwszy oficjalny riess w historii winiarni. W nosie odnajdziemy świetny morelowo-brzoskwiniowy niuch i nutę krzemienia. W smaku wyraźnie naszkicowana mineralna poetyka, niezła kwasowość, a do tego sporo równowagi i smakowitego owocu. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6). Na koniec prawdziwy unikat – Aszú Hárslevelű 2018. Win ze zbotrytyzowanych gron nie robi się na Somló za często, a już tak słodkich i skoncentrowanych, jak aszú – niemal nigdy. W tym słodziaku (150 g cukru/l) z wulkanu na pierwszy plan wychodzą nuty przejrzałej moreli, nektaru i miodu lipowego. Usta zachowują fantastyczny balans, ciesząc całkiem zdecydowaną kwasowością. Rzadkie jest piękne. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6).

Tęskno mi, Somló © Piotr Wdowiak

Zoltán Balogh i Tibor Fazekas robią na Somló wielkie i wspaniałe rzeczy, a ja nieustannie trzymam za nich kciuki. I już tęsknię za wulkanem.

Do Somló podróżowałem za swoje. W Somlói Apátsági Pince degustowaliśmy na zaproszenie Zoltána Balogha. Starsze roczniki SAP dostępne są w Polsce w ofercie Wine & People.

Na zdjęciu tytułowym Tibor Fazekas © Piotr Wdowiak

Dodaj komentarz