Spotkania z ludźmi wina dzielę na trzy grupy. Takie, w których świetne butelki „przerastają” swojego twórcę. Te, gdy magnetyzująca osobowość winiarza wystaje hen ponad zawartość flaszek oraz takie, gdy dochodzi do magicznego połączenia sacrum i profanum, wody i ognia. Gdy spotykasz osobę tak przyciągającą swoją nieziemską energią i pijesz tak odrealniające wina, że chciałbyś, aby degustacja i samo spotkanie zapętliły się jak w „Dniu świstaka” i powtarzały w nieskończoność – over and over, over and over again…
Właśnie takie uczucie trzyma mnie, aż do teraz po lipcowej wyprawie do miejscowości Veľká Tŕňa, po słowackiej stronie Tokaju, gdzie odwiedziliśmy na włościach Matusa Vdovjaka – mojego brata w winie.

Matus to człowiek wulkan, pełen niespożytej energii, tryskający czarnym, rubasznym humorem, niezwykle serdeczny i gościnny koleżka, z którym, jak już go spotkasz, to wiesz, że niejedno wino byś z nim wychylił, niejedną noc przegadał, a na koniec i konia ukradł. Budzi podziw jego elokwencja na temat enologii, gotowość do zgłębiania tajników winiarstwa naturalnego, jak i samej historii jego ukochanego regionu – słowackiego Tokaju. Jest przy tym cudownym gawędziarzem, który co rusz ze swadą wyrzuca z siebie błyskotliwe bon moty, czy czaruje wciągającymi opowieściami o winie. Przy tym ma duszę hulaki i rock’n’rollowca i po prostu chce się z nim usiąść przy stołu i jak najdłużej przy nim pozostać. Jest także moim koronowanym królem pet-natów – spróbujcie jego dwóch tegorocznych wariantów – „żółtego” i „pomarańczowego”! A na dokładkę jeszcze świetnie gotuje (polecam śniadania). Magnetyczna osobowość.
Nasz capo di tutti capi najpierw zabiera nas do swojej piwnicy położonej na malowniczym wzniesieniu, górującym ponad wioską Veľká Tŕňa, pośród innych tradycyjnych tokajskich piwnic. Tu zaczynamy degustację, na początku trochę próbek z beczek, a następnie butelka za butelką, których tego ciepłego, letniego popołudnia niemalże nie będzie końca. Kiedy więc widzę go w tej ciemnej piwnicy w jego charakterystycznym słomianym kapeluszu, zaczynającego snuć winiarskie opowiastki, to wiem, że właśnie dziś po zmierzchu będziemy uczestnikami jednej z najlepszych winiarskich odysei w tej części świata.

Gdy jesteś już po dwóch butelkach i masz ochotę na kolejną, to oczywiście dobrze, ale jeśli piłeś naprawdę dobre wino, to już powinieneś być upojony. Gdy jednak wciąż masz ochotę na czwartą i kolejne butelki, to znaczy, że pijesz po prostu gówniane wino – zauważa w pewnym momencie Matus i trudno pozbyć mi się wrażenia, że dzisiejszego wieczora nie raz złamiemy tę maksymę. Ale kto nam zabroni.
Próbując win Matusa odnosi się wrażenie, jakby każdym z nich odpowiadał na nurtujące go pytania. Na przykład – jak starożytne metody winifikacji miały się do naturalności i jak robiono wino tysiące lat temu? Matus kupił kwewri po odbytej podróży do Gruzji i od tamtej pory robi pomarańczowe wino w amforze. Jak stabilizowano wino, dlaczego używano siarki i czy można znaleźć na nią jakiś zamiennik? Sam stosuje możliwie najniższą jej dawkę, a win nie klaruje i nie filtruje. Czy poświęcamy naszą uwagę odpowiednim odmianom winogron we właściwym miejscu i przy właściwej metodzie uprawy? Czy powinno się używać beczki, a jeśli tak to jakiej? Matus w swoich winach eksperymentuje z dębem o różnym wieku, jak i robi wina bezbeczkowe. I w końcu, czy wino powinno być wierne stylem regionowi, czy decydujemy się na bardziej oryginalną i trudniejszą drogę, kiedy styl naszego wina wykuwamy w winiarni? Tu Vdovjak bezkompromisowo puszcza wodze fantazji.
Matus wypuszcza około 10 tysięcy butelek rocznie, choć w winnicy tak bliskiej naturze jest to oczywiście wysoce zależne od rocznika. Robi wino w najbardziej wysuniętym na północ obszarze Tokaju na świecie. Nie znajdziecie bardziej północnej winnicy w regionie winiarskim niż jego 1 ha w winnicy Berecky. Do tego dochodzą parcele w winnicach Fazekaš i Čierna hora, co daje łączną powierzchnię 4 ha.
A teraz przyjrzyjmy się samym winom.
Próbowany na dobry początek Vino Vdovjak Rampás Pet-nat „Yellow” 2019 (furmint, harslevelu, sargamuskotaly) to czysta letnia radość w butelce. Nos charakteryzuje żółte jabłko, dojrzała gruszka, pigwa i kwiat lipy. Cudownie mętne usta z kremową fakturą drożdżową, żywe, soczyste i pełne energii dojrzałych żółtych owoców. Drobne musowanie i arcysmaczne orzeźwienie. Pet-nat przez wielkie P. Ocena: ****** (znakomite – 5.5/6)
Vino Vdovjak Rampás Pet-nat „Orange” 2019 (furmint, harslevelu) to już musiak z kategorii cięższej, ale wciąż unoszący swoją ekspresją na chmurce. Pachnie miodem, brzoskwinią, pigwą i kwiatem pomarańczy. Usta znowu kremowe, treściwe z bombą żółtego owocu i piękną energetyczną kwasowością. Dużo musowania i potężna perlistość. Uwaga przy otwieraniu! Jeśli nie chcecie stracić zawartości butelki, to polecam „metodę na gwoździa”. Bomba! Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)

Vino Vdovjak Olaszrizling 2017 spędził 30 dni na skórkach. W aromacie na początku trochę nut stajennych, dalej wjeżdża brzoskwinia, gruszka i pigwa. Olasz zaokrąglony przyjemną, łagodną taniną i wsparty hardą kwasowością. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)
Vino Vdovjak Oakenshield 2017 (furmint, harslevelu) spędziło rok na osadzie, następnie przelano je do do starych dębowych beczek, gdzie leżakowało przez kolejnych 5 miesięcy na drobnym osadzie. W nosie typowa tokajska brzoskwinia, nuty nektarowe, w tle pojawia się tu też akcent wanilii i bananów. W smaku jogurtowo-kremowa konsystencja o wystającej pikantności, podparta mocną kwasowością. Ocena: **** (dobre – 4/6)
Winogrona na Vino Vdovjak Berecky Orange 2018 (furmint, harslevelu) macerowano przez 30 dni na skórkach, następnie wino dojrzewało w glinianej amforze i częściowo w neutralnej dębowej beczce. W oku typowy pełny złoty kolor z drobnymi rozmyciem. Nos pełen białych owoców ze wskazaniem na dojrzałe żółte gruszki, żółte jabłko oraz nutę miodu, zioła i skórkę pomarańczy. W ustach drobnoziarniste taniny, pełna wigoru kwasowość i żywa owocowość z plastrem miodu i nutą mineralną. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)

Dojrzewające rok w amforze Vino Vdovjak N.I.B. 2018 (harslevelu) mami słodką nutą gruszki, brzoskwini i akcentem gliniastym. Powabne, rześkie usta pełne są przestrzeni i odurzającego owocu pigwy ze skórką pomarańczy. Świetna kwasowość i zaskakująca ultra pijalność, jak na wino z kwewri. Ocena: ***** (bardzo dobre – 5/6)
Vino Vdovjak Oak & Clay 2018 (harslevelu) spędziło rok w amforze. Następnie wino zostało przeniesione do dębowej beczki i zostało tam jeszcze 2 miesiące. W nosie żółte jabłko, nuta brzoskwini, przyprawy. Bardzo kremowa konsystencja z mocną mineralnością. Kwasowość jest w dobrej równowadze. Usta są tu bardziej dojrzałe, lekko utlenione, choć za mocno ewoluowane jak dla mnie. Ocena: **** (dobre – 4/6)
Vino Vdovjak Ordinarium dry 2017 (furmint, harslevelu) to z kolei oldschoolowe szamorodni. W aromatach cytryna, skórka pomarańczy, morela, jesiennych liście i nuta utlenienia. Dobra kwasowość typowe dla stylu usta według starej szkoły. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)
Vino Vdovjak Ordinarium sweet 2017 (furmint, harslevelu) jest nektarowe w wyrazie,pachnie miodem lipowym i rodzynkami. Pięknie wtopiona słodycz pod rękę ze świetną kwasowością. Milusie. Ocena: ***** (dobre i niezwykle interesujące – 4.5/6)

Jesteśmy już wszyscy słodko upojeni. Za godzinę wybije północ. W sali degustacyjnej Matusa wychylamy ostatnie kieliszki, w tle pobrzmiewa Ozzy Osbourne i utwory z trzeciej (a może czwartej) klasycznej płyty Black Sabbath, którą nasz gospodarz zaserwował do wina kilka godzin temu. Spoglądam na Vdovjaka i jego pełne pasji, wciąż skrzące się żywym ogniem oczy… Dla takich spotkań i chwil się żyje. Matus, brachu, dziękuję.
Winiarnia Matusa zapewnia również noclegi (trzy pokoje), co daje możliwość do spokojnej degustacji, spotkania z winiarzem, jak i zakupu win. Polecam, nie pożałujecie.
Do słowackiego Tokaju podróżowałem na koszt własny, w Vino Vdovjak degustowaliśmy na zaproszenie Matusa Vdovjaka. Butelki producenta sprowadzają do Polski Wino z Moraw oraz Wino.Grono.