Hiszpanie zwykli mówić, że kto nie widział Granady, ten niczego nie widział. Przechadzając się po hipnotyzujących pałacach i ogrodach Alhambry, czy szorując chodniki arabskiego Albaicín i cygańskiego Sacromonte – nie sposób się z tym nie zgodzić. Granada zachwyca i wciąga. Podobnie jak zachwycają tutejsze tapas bary – jedne z ostatnich miejsc w Hiszpanii, gdzie przy zamówieniu kieliszka wina otrzymuje się tę arcyhiszpańską przekąskę gratis.
W słynnej wśród tenorów, jednej z najpiękniejszych pieśni o Granadzie autorstwa Agustina Lary, największe głosy świata śpiewają Granada, tierra soñada por mi (Granada, kraina moich snów) i wierzcie mi, że nic bardziej celnego o – rozciągającym się w dolinie rzeki Genil, tuż u stóp pasma górskiego Sierra Nevada – mieście nie usłyszycie.

Nazywana perłą Andaluzji miejscowość to historycznie punkt styku wielu kultur, których przedstawiciele najeżdżali przez wieki ten region. Fenicjanie, Kartagińczycy, Grecy, Celtowie, Rzymianie, Wizygoci, Berberowie i Maurowie mieszali się z ludnością rdzenną pozostawiając po sobie trwałe ślady. Spośród nich największa rolę odegrali Maurowie (widoczni do dziś w architekturze i sztuce), ale i ci musieli poddać się zmianom. W XV wieku Królowie Katoliccy kawałek po kawałku podbijali ziemie, które wkrótce jak puzzle miały się złożyć na hiszpańskie królestwo. Co znamienne, jako ostatnia (w 1492 r.) poddała się Granada. Najwspanialsze miasto zachodniego islamu ten sznyt zachowało do dziś. Spacerując obecnie po Granadzie wyczuwa się tę orientalną atmosferę przesyconą zapachem jaśminu.
A na czym polega sama kultura tapas? Te małe przekąski są powszechnie znane, jako największy wynalazek Hiszpanii i wkład w światową kulturę kulinarną. Zazwyczaj towarzyszą kilku drinkom w porze lunchu lub wczesnym wieczorem, w myśl filozofii „jedz, kiedy pijesz, pij, kiedy jesz”. Nazwa pochodzi od hiszpańskiego czasownika tapar, co oznacza przykryć, a danie pochodzi z Andaluzji, gdzie niegdyś pijący przykrywali szklanki kromkami chleba lub mięsa, aby chronić ich zawartość przed kurzem i muchami. Granada jest miastem studenckim, dzięki czemu wciąż żywa jest tu kultura jedzenia tapas w dawnym, tradycyjnym stylu. Płaci się za napój, a losowe tapa dostaje się gratis.

Spacery po labiryncie tutejszych wąskich orientalnych uliczek w poszukiwaniu kolejnego kieliszka wina i przepysznych tapasów to nie lada wyzwanie i nietrudno się pogubić w gąszczu propozycji. Co i gdzie koniecznie odwiedzić, będąc w Granadzie? Sprawdźcie poniżej.
Bodegas Castañeda (Calle Almireceros 1-3, Granada)
Arcyandaluzyjska mała knajpka w centrum Granady, istniejąca od 1927 roku. Wnętrza zdobi unikalna dekoracja ze starociami odzwierciedlająca najbardziej tradycyjny styl andaluzyjskich tapas barów. U sufitu podwieszone długodojrzewające szynki, za barem kilka słusznej wielkości beczek, z których – ubrani szykownie w białe koszule barmani – nalewają hiszpańskie wina wytrawne, różnej maści sherry, czy wermuty. Z opcji butelkowych dostaniecie tu m.in. Riberę del Duero czy Ruedę (verdejo). Całości dopełnia różnorodne iberyjskie menu, w tym przepyszne kanapki z pieczenią wieprzową, boczkiem i długodojrzewającym serem, czy tortilla z anchois i zieloną papryczką padrón. Oczywiście dają tu darmowe tapas, ale uwaga – zwłaszcza wieczorem – tłumy.
Bar Los Diamantes (Calle Navas 28, Granada)
Jeśli szukacie w Granadzie miejsca z pysznymi tapas ze świeżych ryb i owoców morza to Bar Los Diamantes jest dla was. Pierwszy punkt przy Calle Navas (obecnie funkcjonują już trzy) powstał w 1942 roku. To mały, ascetyczny w wystroju lokal w centrum Granady z przyjazną obsługą, atmosferą miejsca dla lokalsów i świeżym, smakowitym jedzeniem. Zauważyłem, że przy barze zamawia się głównie piwo, ale dla spragnionych wina też coś się znajdzie. W karcie świetne kalmary, krewetki, czy kawałki dorsza w piwnym cieście. Palce lizać.
El Rincón del Cofrade (Calle San Marcos 8, Granada)
Nigdy w takim miejscu nie byliście i już prawdopodobnie nie będziecie. Vicente del Paso Cirre – właściciel tego niezwykłego baru założonego w 1989 roku – sam określa go jako „barokowe chrześcijaństwo”. A wszystko przez dekorację. Na ścianach, suficie i barze nie ma centymetra, który nie jest poświęcony Wielkiemu Tygodniowi, Wielkanocy lub El Rocío (miejsce andaluzyjskich pielgrzymek) – trzem wielkim „hobby” właściciela. „Zwiedzanie” baru to zanurzenie się w klimat Wielkiego Postu, Jezusa Chrystusa czy Camino de Santiago, które prowadzą przez liczne zdjęcia, obrazy, medale, grafiki i inne przedmioty związane z religią chrześcijańską. Zanurzanie się w nastrój Wielkiego Postu w towarzystwie wina? A co! W menu całkiem pokaźny wybór wytrawnych bieli i czerwieni (Rueda, Rioja, Ribera del Duero) jak i sherry. Do zjedzenia m.in. pâté, domowej roboty krokiety, skrzydełka z kurczaka, czy wieprzowy schab – wszystko w ramach darmowego tapas.
O niezwykłości tego miejsca świadczy jeszcze jeden, kto wie czy nie najważniejszy szczegół. Codziennie o północy gasną tu światła, a właściciel zza baru zaczyna w podniosły i przeszywający sposób śpiewać jeden z najbardziej przejmujących religijnych utworów, jakie było nam dane słyszeć w życiu. Chwila, w której rozgadani i roześmiani klienci przerywają konsumpcję wina i tapasów, wstają z krzeseł lub zamierają przy stolikach na znak muzyki – na zawsze pozostaje w pamięci. Nadzwyczajne, spirytystyczne przeżycie.
Bodegas La Bella y La Bestia (Carrera del Darro 37, Granada)
Ostatnie z polecanych miejsc to sympatyczny tapas bar położony przy charakterystycznym deptaku wzdłuż przepływającej przez Granadę rzeki Darro. „Piękna i Bestia” nadaje się świetnie na leniwy lunch lub wieczorny wypad na tapas i wino. W menu również drinki i piwo, a do jedzenia m.in. mini burgery, krokiety, czy kanapki z długodojrzewającą szynką i serami. Z ciekawostek – napijecie się tu lokalnego „cygańskiego” piwa Sacromonte. Uwaga na „darmową” sangrię!
Opiewana w pieśniach i wierszach Granada to prawdopodobnie najpiękniejsze miasto, które kiedykolwiek miałem okazję widzieć, a gdyby krajobraz wokoło oceniać jako malarskie dokonanie, to jest to prawdziwy majstersztyk. Niemalże cud. Bogata oferta tapas barów, której niewielką próbkę mieliście okazję tu poznać to tylko jedna z wielu dodatkowych atrakcji, których możecie w Granadzie zaznać. Sprawdźcie zresztą sami. Ja już wam zazdroszczę, że to doświadczenie dopiero przed wami.
Do Granady podróżowałem, a na miejscu konsumowałem i piłem – za swoje.
Zdjęcie główne: obraz „spragnionego” z Museo Cuevas del Sacromonte w Granadzie © Fot. własna.